Wspomnienia

Podstrona ta jest dedykowana wspomnieniom i refleksjom związanym z Księdzem Prałatem Franciszkiem Skorusą. Znajdziesz tutaj wzruszające opowieści i anegdoty od osób, które miały przyjemność poznać Księdza Prałata i doświadczyć jego duchowej posługi. Te wspomnienia ukazują, jak wielki wpływ wywarł na życie wielu ludzi, zawsze gotowy do rozmowy, wsparcia i dzielenia się swoją mądrością. Zapraszamy do lektury i dzielenia się własnymi historiami.

Wyślij swoje wspomnienie na adres: franciszek.skorusa@gmail.com


  1. Ksiądz Prałat – „normalny” człowiek

    "Wspominamy Księdza Prałata jako kapłana, który był przystępnym, „normalnym” człowiekiem. Kiedy rozpoczynał się lipiec, to przychodził do nas na gruszki – zrobił nawet specjalne urządzenie, które pomagało je zrywać (kija bambusowego z koszykiem). Potrafił w normalny sposób przyjść z pomocą – np. robiąc konieczne zakupy. Kiedy przychodził na kolację, to był razem z nami przy stole w taki prosty, góralski sposób (np. zagryzając jedzenie suchym chlebem). Wyróżniało go to, że dobrze znał swoich parafian i tych, którzy byli z nią związani. Zdarzało się, że dopytywał o członków rodziny, których spotkał tylko raz w życiu." Parafianki
  2. Co dobrego słychać?

    “Właśnie to pytanie, miło kojarzy mi się z osobą ks. Prałata. Człowiek, który bez względu na pogodę, zawsze przystanął i poświęcił swój czas na krótką rozmowę. Podczas wizyty duszpasterskiej zawsze wykazywał zainteresowanie sytuacją rodziny. Sprawiał, że głoszone przez niego kazania, skłaniały do głębokiej refleksji. Było również kilka niespodziewanych sytuacji…chociażby taka, że potrafił wyjąć z kieszeni 10 zł i dać dzieciom na lody, za (jak to mawiał) piękne służenie podczas Mszy Św.” Mama ministrantów
  3. VI rocznica

    “Są pożegnania, na które nigdy nie będziemy gotowi. Są słowa które zawsze wywoływać będą morza łez. I są takie osoby na myśl o których zawsze zasypie nas lawina wspomnień. To już 6 rocznica śmierci Księdza Proboszcza Prałata Franciszka Skorusy. Czas szybko ucieka. Przypadł mi w udziale zaszczyt napisania paru zdań wspomnień o Księdzu Prałacie. Jestem mieszkańcem Muchoboru Małego właściwie od niedawna. Minęło jedenaście lat. Tylko przez pięć lat miałam kontakt z Księdzem Franciszkiem. Był to bardzo intensywny okres mojego życia... Po 10 dniach, po przeprowadzce na Muchobór Mały umiera mój Mąż. Kompletnie się załamałam rozsypałam i tu po raz pierwszy wyciąga do mnie rękę Ksiądz Franciszek. Nie zna mnie zupełnie jestem tu "nowa".Rozmowy, wsparcie modlitewne, ciepły gest, uśmiech, zawsze miał czas, kiedy potrzebowałam rozmowy. Taki był dla wszystkich. Pamiętam pierwszą niedzielną Mszę Św. tu na Muchoborze Małym. Byłam bardzo zdziwiona, gdy Ksiądz zbierając na tacę, podchodził do ludzi, rozmawiał, ściskał dłoń jak stary, dobry znajomy. Miałam wrażenie, że nikt na tej Mszy Św. nie był anonimowy. Nadszedł rok 2009. Moja starsza córka miała zaplanowaną uroczystość ślubną na 19 września. Uzgodniła z Księdzem Prałatem, że ślubu udzieli jej zaprzyjaźniony Ksiądz, kapelan hospicjum dziecięcego. Ksiądz Prałat w dzień poprzedzający ceremonię był na czuwaniu na Jasnej Górze. Nie spodziewaliśmy się Go na uroczystości. A tu niespodzianka! Zmęczony, ale z uśmiechem na ustach i słowami: "jak miało mnie nie być w tak ważny dla Was dzień?" Mija kolejny rok, w lipcu na świat przychodzi mój ukochany wnuk. Podzieliłam się tą radosną wiadomością z Księdzem Franciszkiem, zatroskany pytał, czy są zdrowi, czy o wszystko zadbałam, czy mama i dziecko są pod dobrą opieką. Taki to był człowiek. Kapłan, przyjaciel, opiekun, troskliwy, zawsze gotowy z pomocą, wsparciem, modlitwą. Należał do ludzi, którzy trwale zapisują się w sercach innych... I dziś w ten czas wspomnienia dziękuję za wszelkie dobro, którego doświadczyła moja rodzina i ja. Do wspomnień dołącza się moja młodsza córka Hania, pisząc: Jeszcze jedna sytuacja trochę bardziej codzienna i bardziej zwyczajna niż ślub mojej siostry i narodziny jej syna Kacpra, utkwiła mi w pamięci. Jednego popołudnia wracając z zakupów, przeszłam jak zwykle koło kościółka, ale przez chwilę zatrzymałam się i się zastanowiłam, czy to kościół, czy może pomyliłam ulicę i jestem przy warsztacie samochodowym na ulicy Szkockiej... Długo jednak moment zawahania nie trwał, bo spod naprawianej "Škody" wyszedł nie kto inny, ale właśnie Nasz Franciszek Budowniczy:) i najbardziej uśmiechnięty Mechanik wśród Mechaników... Miał i złote serce, i przysłowiowe złote rączki.” Ewa Naleśniak
  4. Dwa obrazki

    “Pod koniec lat siedemdziesiątych powstały nowe osiedla mieszkaniowe Muchobór Mały i Nowy Dwór. Ówczesny proboszcz ks. Aleksander Oberc od razu wiedział, że podział parafii jest nieunikniony i w tym kierunku prowadził duszpasterstwo. Gdzieś w roku 1980 lub 1981 w trakcie rozmowy powiedział mi, że myśli o sprowadzeniu do naszej parafii księdza, który jako wikary we Wrocławiu-Leśnicy zasłynął z dobroci i gorliwości kapłańskiej wśród wiernych oraz księży z dekanatu. Bardziej podkreślał właśnie życzliwość i dobroć ks. Franciszka niż ewentualne zadania związane z budową nowego kościoła. I rzeczywiście, ks. Franciszek natychmiast po przyjściu na parafię zyskał sympatię praktycznie wszystkich mieszkańców i natychmiast stał się naszym ukochanym duszpasterzem. Nie pamiętam, abyśmy nawet przez krótki czas odczuwali dystans. Na chrzcie św. naszej Małgosi w kwietniu 1982 czuliśmy, jakbyśmy znali się od dawna. Jeszcze przed formalnym powstaniem nowej parafii ks. Franciszek bardzo dobrze poznał swoich parafian i z wieloma utrzymywał przyjacielskie relacje. Szczególnie lubił dzieci i przebywać z dziećmi. Stąd też nierzadko nas odwiedzał. Utarło się, że w okresie bożonarodzeniowym umawialiśmy się na kolędowanie. Cały wieczór, wspólnie z dziećmi, śpiewaliśmy kolędy, jakie znaliśmy, zgłaszając każdy po kolei swoje propozycje. Dzieci otaczały gościa i nieraz znużone późną porą zasypiały mu na kolanach.” Tadeusz Inglot
  5. Ostatnia rozmowa

    “W piątek rozmawialiśmy, co przygotujemy na przyjęcie imieninowe Ks. Prałata Franciszka. Miał to być poczęstunek dla kolegów księży oraz przyjaciół z naszej parafii. Plan dalszych przygotowań mieliśmy ustalić w niedzielę po Mszy wieczornej. Jak się okazało, piątek był ostatnim dniem, kiedy rozmawiałam z Ks. Prałatem. Miałam przygotować przyjęcie imieninowe, przygotowałam przyjęcie, ale pożegnalne. Widocznie Pan Bóg miał inne plany wobec Ks. Franciszka i na te imieniny zaprosił go do siebie na spotkanie wieczne. Nam zostawił piękny Kościół, który wybudował, oraz Parafię jak jedną wielką rodzinę. Kochał ludzi i miał do nich wielki szacunek. Jego słowo było droższe od pieniędzy.” Mariola Neustein
  6. Dobry gospodarz

    “Śp. Księdza Franciszka Skorusę wspominam jako gorliwego kapłana i dobrego gospodarza naszej parafii. Był zawsze obecny najpierw przy budowie plebanii, a później kościoła. Dużo prac wykonywał sam. Twierdził, że jak się nie uda, to będzie miał pretensje tylko do siebie. Gdy były wylewane fundamenty pod ołtarze boczne – ja już wtedy byłem kościelnym – to sam robił szalunki, a następnie nadzorował wylewanie cementem. Jako góral nie bał się wysokości, więc wszystkie uchwyty na filarach wiercił samodzielnie. Przy bocznym ołtarzu św. Józefa, razem z księdzem Erykiem, zamontował belkę ruchomą, na której teraz montujemy zasłonę do Bożego Grobu i na Boże Narodzenie do szopki. Często można też było spotkać śp. Księdza Prałata w stolarni przy pracy. Oprócz tego zadziwiał mnie bardzo dobrą pamięcią – wszystkich ministrantów znał po imieniu. Właśnie takim będę pamiętał śp. Księdza Prałata Franciszka Skorusę.” Edward Lange
  7. Niedoszłe życzenia

    “Jak co roku przed imieninami Księdza Prałata Franciszka Skorusy przygotowywałem życzenia na tę okazję. Od wielu lat wiedziałem, że Ksiądz Prałat bardzo lubi łacinę, dlatego postanowiłem w 2010 roku, z pomocą ks. Eryka, przygotować życzenia właśnie w tym języku. Zdążyłem się ich nauczyć na pamięć, ale niestety nie zdążyłem już ich wypowiedzieć w kościele. Reverendissime Domine! In haec dies, vota mea sincera accipe: optime tibi omnia eveniant, Dominusque te in omnibus viis tuis benedicat, et Mater Domini Nostri cum Te sit. Ad multos annos. Regna nobis Christe! Czcigodny Ojcze! W tym dniu przyjmij szczere życzenia: niech Cię spotka to co najlepsze, a Pan błogosławi Cię na wszystkich twoich drogach i niech Matka Pana Naszego będzie z Tobą
    Wielu lat! Króluj nam Chryste!”
    Jan Inglot
  8. Droga Krzyżowa i wizyta kolędowa

    “Droga Krzyżowa Nabożeństwa Drogi Krzyżowej prowadzone przez Księdza Prałata były wyjątkowe. Te prowadzone przez Niego dwa lata temu i te przed rokiem zapamiętałam jako szczególne, gdyż Ksiądz Prałat wybierał teksty bardzo bogate w treść. Rozważania każdej stacji wymagały dwukrotnego przyklęknięcia, więc samo przejście Drogi Krzyżowej było też trudne. Mi – osobie w sile wieku – mniej więcej od VIII stacji nie przychodziło to wcale łatwo. Wtedy spoglądałam na Księdza Prałata, który w postawie wielkiej pokory i uniżenia, bez cienia grymasu przyklękał na słowa „Kłaniamy Ci się Panie Jezu Chryste...”, a następnie jeszcze raz przed modlitwą, która nawiązywała do treści rozważania danej stacji. Patrzyłam na Niego z podziwem. Nie ukrywam, że Jego postawa nauczyła mnie podejmować trudy i znosić niedogodności podczas modlitwy. Wizyta kolędowa Podczas wizyt kolędowych Ksiądz Franciszek nie przyjmował ofiary od rodzin wielodzietnych i rodzin ministrantów. Pewnego razu przyjął od nas ofiarę, po czym tę samą kopertę wręczył naszym synom, mówiąc, by przeznaczyli te pieniądze na coś wartościowego. Zaczęliśmy protestować, na co On odpowiedział, że ofiarę przyjął, a skoro jest w Jego posiadaniu, to może z nią zrobić, co zechce, więc zrobił...” Katarzyna Sobczak
  9. W kolejce do spowiedzi

    “Półmrok wrocławskiej katedry odgraniczał nas, stojących w kolejce do spowiedzi od słonecznego dnia. Skończyła się właśnie Msza Święta w intencji jakiegoś zmarłego kapłana. Z zakrystii wychodzili księża, także tacy, których znałam. Zdecydowanym i szybkim krokiem szli boczną nawą, niezainteresowani otaczającym światem. Penitenci z kolei w zamyśleniu przygotowywali się do spowiedzi. Jakież było moje zdziwienie, gdy nagle usłyszałam: „Małgosiu, witaj, co u Ciebie? Jak miło Cię spotkać!” Przede mną stał rozpromieniony ksiądz Franciszek. Zaskoczył mnie tą swoją radością, tym swoim niezwykłym zachowaniem, przecież szedł w gronie księży, przecież nie musiał od nich odchodzić, żeby się ze mną przywitać... Pamiętam, że mój ówczesny proboszcz, idący nieco dalej, był równie mocno zaskoczony. Z tym spotkaniem wiąże się kolejne wspomnienie. O śmierci księdza Franciszka dowiedziałam się w pracy, podczas długiej przerwy. Przez cały tydzień bardzo trudno prowadziło mi się lekcje. W końcu jedna z klas, charakteryzująca się niezbyt przychylnym, mówiąc oględnie, nastawieniem do wiary, Kościoła i księży, zapytała, co się stało. Opowiedziałam im o księdzu Franciszku, o Jego osobowości, Jego serdeczności. Opowiedziałam też o spotkaniu w katedrze. W sali była idealna cisza... Wieczorem dostałam maila od jednego z uczniów z prośbą, by po pogrzebie zapalić też znicz od niego. Od tego momentu temat Boga, księży, Kościoła, wiary nie był już tematem tabu i nie prowokował do bezproduktywnej krytyki...” Małgorzata Budzińska